W tym roku dosyć długo trzeba było czekać na okienko pogodowe, by wybrać się na jesienny spływ Wkrą. Jesienią rzeka oraz otaczające ją pola, łąki i lasy wyglądają zupełnie inaczej niż latem. Co prawda nie jest to pora na kąpiele i wylegiwanie się na plaży, ale warto wsiąść do kajaka i podziwiać z nurtu rzeki wspaniałe jesienne kolory.
Chętnych na jesienny spływ Wkrą, mimo ładnej pogody nie znalazło się wielu. W sumie były dwa kajaki i trzy osoby. Wybraliśmy 15 – kilometrowy odcinek Wkry od Borkowa do Pomiechówka. Poziom wody nie wiele zmienił się od tego, który był w końcu sierpnia i na początku września. Dlatego też należało zachować szczególną ostrożność, by nie zaliczyć wywrotki i kąpieli w zimnej, a nawet lodowatej już wodzie. Na początku słoneczko nie chętnie wyglądało zza chmur, jednak po kilkudziesięciu minutach chmury całkowicie odsłoniły błękit nieba i mogliśmy się trochę rozgrzać i przede wszystkim podziwiać jesienny krajobraz rzeki Wkry.
Jesień to taka pora roku, w której spływy kajakowe nie są już tak popularne jak latem. Wiele osób z powodu temperatury jaka panuje na zewnątrz wybiera wędrówki piesze lub rowerowe. Są jednak i takie osoby, które nie obawiają się zimnej wody i wędrują kajakami nawet i zimą. Nasz spływ nie należał do extremalnych, tego dnia było ponad 16 stopni ciepła i cały czas świeciło słoneczko. Po drodze nie spotkaliśmy ani jednego kajaka, co latem jest nie do pomyślenia.
W Pomiechówku byliśmy już po czterech godzinach i szkoda nam było jeszcze tego dnia, dlatego też przedłużyliśmy sobie nasz spływ do Nowego Dworu Mazowieckiego. Wylądowaliśmy na plaży przy WOPRze i tu zakończyliśmy nasz jesienny spływ Wkrą i kawałkiem Narwi.